
Polski startup w NVIDIA Inception. SemiQa rozwija analogowe sieci neuronowe
Polski startup semiQa chce przełamać cyfrową dominację, sięgając po analogowe technologie. Firma założona w styczniu 2025 roku przez Tomasza Matusiaka i Pawła Sitarza tworzy analogowe sieci neuronowe, które mogą zrewolucjonizować przetwarzanie danych, oszczędzając czas, energię i pieniądze. Jak doszło do powstania tego innowacyjnego projektu?
Geneza startupu semiQa sięga lat dziewięćdziesiątych. Paweł Sitarz, współzałożyciel i CTO firmy, wspomina, że pierwszą inspiracją był popularnonaukowy program (a w tamtym czasie jednymi z bardziej znanych i oglądanych były „Laboratorium” i „Kuchnia”), w którym wynalazca prezentował analogowe roboty przypominające owady. Twórca tych konstrukcji przekonywał, że takie układy są prostsze i bardziej naturalne niż ich cyfrowe odpowiedniki.
- Myślę, że to wynik sekwencji zdarzeń, które rozciągały się na przestrzeni wielu lat. Co ciekawe, nie były one ze sobą bezpośrednio powiązane i dzieliły je często długie odstępy czasu. Najstarszy „korzeń”, jaki pamiętam, sięga lat 90., kiedy byłem jeszcze w szkole średniej. W tamtym okresie w telewizji emitowano sporo popularnonaukowych programów. Pamiętam m.in. „Laboratorium” czy „Kuchnię”. W jednym z takich programów wystąpił wynalazca, który prezentował swoje roboty – przypominające owady, wyposażone w wiele odnóży. Został wtedy zapytany, w jaki sposób programuje ich zachowania. Czy korzysta z mikroprocesorów? Czy implementuje cyfrowe algorytmy? Odpowiedział, że nie. Twierdził, że znacznie łatwiej jest odtworzyć złożone zachowanie przy użyciu kilku elementów analogowych niż zaprogramować je cyfrowo. Dodał, że natura nie działa w sposób cyfrowy i że bardziej inspirujące są proste układy analogowe. Ta odpowiedź była dla mnie pierwszym kamyczkiem, który uruchomił dalsze przemyślenia - opowiada Paweł Sitarz.
Kolejny przełom nastąpił, gdy obecny CTO semiQa studiował na Politechnice Wrocławskiej. Obserwował wówczas schyłek komputerów analogowych, wypieranych przez nowoczesne maszyny cyfrowe. Paradoksalnie – to właśnie wtedy jego zainteresowanie technologią analogową jeszcze się pogłębiło.
- Kolejny impuls pojawił się dziesięć lat później, na studiach. To był już moment zmierzchu komputerów analogowych i początek cyfrowej rewolucji, którą dziś obserwujemy w pełnej skali. Studiowałem wtedy na Politechnice Wrocławskiej, która właśnie pozbywała się analogowych komputerów – wielkich szaf służących do obliczeń. Zastępowały je współczesne komputery – znacznie mniejsze, łatwiejsze w programowaniu i integracji. Ale mnie coś w tej technologii analogowej dalej fascynowało – wspomina.
Gdy świat zdominowały cyfrowe sieci neuronowe, Sitarz zadał sobie pytanie: „A co, gdyby stworzyć analogową wersję AI?”. Początkowo traktował to jako intelektualną zagadkę. Z czasem jednak zauważył, że taki system mógłby ominąć wiele ograniczeń, z jakimi borykają się cyfrowe technologie.
- Zaczęły pojawiać się cyfrowe sieci neuronowe - najpierw w środowiskach naukowych. Z czasem przeniknęły także do mainstreamu. Śledziłem te pierwsze opracowania, badania i rozwój tej technologii. W tamtym momencie zacząłem się zastanawiać: co by było, gdyby stworzyć analogową wersję sieci neuronowej? Albo analogowy układ oparty na logice rozmytej? Te pytania nie dawały mi spokoju. I z czasem przekształciło się w coś więcej niż tylko „co by było, gdyby”. Zacząłem myśleć: jak konkretnie mógłbym to zbudować? Wracałem do tej myśli co jakiś czas. Porównywałem różne koncepcje, analizowałem możliwości. Na początku to było raczej takie ćwiczenie intelektualne, coś w rodzaju hobbystycznej łamigłówki. Wtedy trafiłem na firmę, która faktycznie zaczęła pracować nad czymś podobnym. Obserwowałem, jak zmagają się z różnymi technicznymi wyzwaniami. W tym samym czasie coraz bardziej powszechne zaczęły być półprzewodnikowe dyski SSD. I pojawił się trend: jak zmieścić jak najwięcej informacji w jak najmniejszej przestrzeni. To była droga od SLC przez MLC, TLC aż do QLC – coraz większa liczba bitów informacji w jednej komórce pamięci. QLC to już cztery bity. To wszystko sprowadzało się do pytania: jak bardzo możemy zbliżyć się do przechowywania informacji w sposób quasi-analogowy? Jasne, są tu ogromne wyzwania technologiczne, ale ten kierunek był dla mnie bardzo interesujący – bo zbieżny z moim myśleniem o analogowych sieciach neuronowych - tłumaczy CTO semiQa.
Pomysł na biznes nabrał realnego kształtu, gdy pracując dla startupu medycznego Sitarz poznał Tomasza Matusiaka. Wspólnie postanowili przekuć ideę w rzeczywistość. Przez półtora roku, w zaciszu domowego laboratorium, tworzyli pierwsze prototypy.
- W międzyczasie zacząłem pracować dla startupu z branży medycznej. Tam poznałem Tomasza. Któregoś wieczoru, gdy pracowaliśmy razem do późna, opowiedziałem mu o tej idei. I mam wrażenie, że ona zaczęła kiełkować nie tylko w mojej głowie. Z czasem dojrzeliśmy do decyzji: zróbmy coś z tym na poważnie. Zróbmy próby materiałowe, zacznijmy symulacje, zaprojektujmy wstępny układ. I tak spędziliśmy około półtora roku – dosłownie i w przenośni – w piwnicy – wspomina dzisiaj Paweł Sitarz.
Firma semiQa zakwalifikowała się do programu preinkubacyjnego Grow Up Tech, realizowanego przez Politechnikę Wrocławską. Pozwoliło to jego założycielom wykrystalizować zarówno technologię, jak i strategię biznesową.
- Od momentu, gdy nasz pomysł zaczął przybierać konkretny kształt, do chwili, kiedy formalnie zarejestrowaliśmy firmę, minęło trochę czasu. Ten etap intensywnej pracy – zamknięcia się w „piwnicy” i pełnego skupienia – poprzedził udział w programie preinkubacyjnym Grow Up Tech, zorganizowanym przez Politechnikę Wrocławską, To doświadczenie pozwoliło nam doprecyzować zarówno wizję biznesową, jak i technologiczną. W jego trakcie jasno zdefiniowaliśmy nasz główny kierunek: analogowe sieci neuronowe. Postawiliśmy na powrót do korzeni – na czysto analogowe przetwarzanie sygnałów, bez warstwy cyfrowej – dodaje Sitarz.
Dziś semiQa koncentruje się na analogowych sieciach neuronowych, które mogą efektywniej niż cyfrowe systemy obsługiwać duże ilości danych przy znacznie niższym zużyciu energii. Firma jest także częścią prestiżowego programu NVIDIA Inception, co ma przyspieszyć komercjalizację ich produktów.
Obecnie zespół semiQa liczy siedem osób i dynamicznie się rozwija. Według założycieli to dopiero początek analogowej rewolucji.
Czy Polska to dobre miejsce dla Deep Tech?
Naturalnym pytaniem, które pojawia się przy rozmowie na temat startupu semiQa i analogowej sieci neuronowej, jest: „Czy Polska stanowi dobre środowisko dla rozwoju projektów z pogranicza Deep Tech?” Paweł Sitarz przyznaje, że choć chciałby odpowiedzieć optymistycznie, sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana.
- Chciałbym móc odpowiedzieć politycznie poprawnie – że tak, że to świetne miejsce, że to powrót do dawnej polskiej myśli technicznej. Ale prawda jest trochę bardziej złożona. Widać to choćby po podejściu inwestorów. Dużo łatwiej przychodzi im zrozumienie modelu biznesowego aplikacji mobilnej czy usługi webowej niż projektu hardware’owego. Świat sprzętu i zaawansowanej technologii jest po prostu trudniejszy do uchwycenia, wymaga innej intuicji i dłuższego horyzontu inwestycyjnego - zauważa CTO semiQa.
Jednocześnie podkreśla, że właśnie ze względu na swoją złożoność, projekty typu Deep Tech oferują unikalne możliwości. Jeśli technologia okaże się sukcesem, może przynieść znacznie wyższe zwroty inwestycyjne i wpłynąć realnie na rozwój technologiczny kraju.
- Z drugiej strony – i to warto mocno podkreślić – Deep Tech może właśnie dzięki swojej złożoności zaoferować coś więcej. Z jednej strony większą stopę zwrotu, jeśli projekt się powiedzie, a z drugiej realny wpływ na społeczeństwo i rozwój technologiczny kraju. Tylko trzeba umieć to dostrzec i zrozumieć. I wierzę, że coraz więcej osób w Polsce zaczyna to zauważać -dodaje Paweł Sitarz.
Z kolei Tomasz Matusiak, CEO semiQa, zwraca uwagę na strukturalne ograniczenia polskiego ekosystemu startupowego.
- Budowanie silnego rdzenia technologicznego w Polsce to dziś niemałe wyzwanie. Mamy tu pewien strukturalny problem – ten fundament, techniczne „core”, jest wciąż stosunkowo słaby. W dużej mierze wynika to z faktu, że przez ostatnie lata dominowała fala IT. Na rynku pojawiła się masa specjalistów od oprogramowania – doszło wręcz do pewnego nasycenia, jeśli chodzi o programistów i ludzi związanych z branżą software’ową. To z kolei wpłynęło na sposób myślenia inwestorów. Polski rynek kapitałowy jest dziś mocno ukierunkowany na rozwiązania cyfrowe – aplikacje, platformy, webowe usługi. Projekty hardware’owe, a tym bardziej te z pogranicza Deep Techu, są traktowane jako bardziej ryzykowne i trudniejsze do oceny – tłumaczy.
- I nie ma co udawać – to częściowo prawda. Inwestycja w software z reguły jest prostsza. Wymaga mniejszych nakładów początkowych, ma krótszy cykl rozwoju i szybciej można zobaczyć pierwsze wyniki. Ale to właśnie w rozwiązaniach sprzętowych i głębokich technologiach drzemie ogromny potencjał – zarówno komercyjny, jak i społeczny. I wierzymy, że warto go w Polsce odbudowywać - dodaje.
Paweł Sitarz zauważa, że Polska wciąż pozostaje o krok za bardziej rozwiniętymi ekosystemami technologicznymi Europy Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych, co również wpływa na ostrożność rodzimych inwestorów.
- Być może problem tkwi również w tym, że polski rynek Deep Techu jest wciąż o krok za bardziej rozwiniętymi ekosystemami – choćby tymi w Europie Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych. To naturalnie przekłada się na większą ostrożność inwestorów. Wybierają oni rozwiązania mniej ryzykowne, lepiej znane i łatwiejsze do oceny – a więc przede wszystkim software – podkreśla.
Na koniec Tomasz Matusiak dodaje, że polski rynek venture capital dopiero zaczyna osiągać pewien poziom dojrzałości.
- Warto też pamiętać, że polski rynek venture capital dopiero zaczyna nabierać dojrzałości. Te naprawdę znaczące exity pojawiły się dopiero w ostatnich kilku latach. Gdybyśmy cofnęli się o dekadę, VC w Polsce raczkowało. Dopiero teraz inwestorzy zaczynają zbierać pierwsze realne doświadczenia, wyciągać wnioski i formułować strategie. Czasem te refleksje działają na korzyść ambitnych projektów, ale bywa też odwrotnie – prowadzą do ostrożności, która hamuje bardziej ryzykowne, choć przełomowe inicjatywy - podsumowuje prezes semiQa.
Finansowanie: Ostrożność i niezależność przede wszystkim
Obecnie startup semiQa finansuje swoją działalność wyłącznie ze środków własnych. Jak tłumaczy Tomasz Matusiak jest to efekt świadomej decyzji. Chodzi o to by na tym etapie zachować pełną niezależność i swobodę działania.
- Jeśli chodzi o finansowanie naszej działalności, to obecnie opieramy się wyłącznie na własnych środkach. Można powiedzieć, że to nasza świadoma decyzja. Na początku chcemy zachować pełną niezależność. Równolegle zaczynamy się jednak rozglądać za zewnętrznym wsparciem finansowym. Robimy to spokojnie, bez presji. Zdajemy sobie sprawę, że rodzime otoczenie inwestycyjne nie zawsze sprzyja tego typu przedsięwzięciom – jak już wcześniej wspominałem, Deep Tech wciąż jest u nas trudniejszy do zrozumienia i wycenienia - wyjaśnia Matusiak.
Niedawna wizyta w Berlinie utwierdziła prezesa semiQa w przekonaniu, że zachodni rynek – w przeciwieństwie do polskiego – znacznie lepiej rozumie wyzwania i potencjał projektów hardware’owych oraz głębokich technologii.
- Dla kontrastu – mój ostatni pobyt w Berlinie pokazał, że tamtejsze środowisko startupowe jest dużo bardziej otwarte i łatwiej rozumie projekty hardware’owe, a zwłaszcza narozwiązania typu Deep Tech. Spotkałem wiele osób, które od razu uchwyciły sens i potencjał naszego podejścia. Dlatego nie wykluczamy, że gdy przyjdzie czas na aktywne poszukiwanie finansowania, spojrzymy bardziej w stronę zachodnich rynków. Na razie jednak jesteśmy w trybie pasywnym – budujemy technologię i konsekwentnie rozwijamy to, co sobie założyliśmy – podkreśla.
Paweł Sitarz, uzupełnia tę wypowiedź, zaznaczając, że choć zewnętrzne środki mogłyby przyspieszyć prace nad technologią, decyzja o ich pozyskaniu wiąże się z poważnymi konsekwencjami.
- Obecnie skupiamy się na doprowadzeniu naszego rozwiązania do wyższych poziomów funkcjonalności i przygotowaniu go do wejścia na rynek. Jasne, że zewnętrzne finansowanie mogłoby ten proces przyspieszyć – ale podchodzimy do tego ostrożnie. Finansowanie zewnętrzne zawsze wiąże się z ryzykiem dla założycieli. Oznacza oddanie części udziałów w firmie i konieczność zapewnienia inwestorowi wysokiej stopy zwrotu. W przypadku niektórych projektów – zwłaszcza tych wymagających długiego horyzontu czasowego i głębokich prac badawczo-rozwojowych – nie zawsze jest to rozwiązanie korzystne dla founderów. Dlatego chcemy dobrze przemyśleć ten krok - wyjaśnia Sitarz.
SemiQa w programie NVIDIA Inception
Kluczowym etapem na drodze rozwoju semiQa było dołączenie do prestiżowego programu NVIDIA Inception. Jak podkreśla Tomasz Matusiak, jest to inicjatywa dedykowana młodym, innowacyjnym firmom, które tworzą przełomowe technologie.
– Program NVIDIA Inception oferuje wsparcie dla młodych, innowacyjnych firm, które pracują nad przełomowymi rozwiązaniami. W naszym przypadku oznacza to przede wszystkim dostęp do zasobów software’owych i hardware’owych, a także do wiedzy i doświadczenia ekspertów z ekosystemu NVIDII. Jedną z kluczowych zalet uczestnictwa w tym programie jest również możliwość korzystania z doradztwa biznesowego. To realne wsparcie w dopasowaniu produktu do potrzeb rynku – tzw. market fit – czego często brakuje startupom działającym poza takimi strukturami. Trzeba jednak podkreślić, że udział w NVIDIA Inception nie wiąże się z dodatkowym finansowaniem – zaznacza Matusiak.
Startup semiQa został zgłoszony się do programu na początku 2025 roku, a już pod koniec lutego eksperci pozytywnie ocenili projekt analogowej sieci neuronowej. Dzięki temu firma uzyskała dostęp do rozbudowanej platformy zasobów technologicznych i wiedzy specjalistów.
– Zgłosiliśmy się do programu i pod koniec lutego otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź. Nasz pomysł został zweryfikowany i przedyskutowany przez osoby odpowiedzialne za rozwój projektów z regionu Europy. Obecnie jesteśmy na etapie zapoznawania się z pełnią możliwości, jakie oferuje to środowisko – a jest ich naprawdę sporo. Dosłownie kilka dni temu odbywała się konferencja GTC NVIDIA, na której firma zaprezentowała m.in. swojego autonomicznego robota. Widać wyraźnie, że ich działania są spójne z kierunkiem, w którym my także podążamy – dodaje.
Matusiak podkreśla, że współpraca tego typu przynosi korzyści obu stronom. Startupy zyskują prestiż, zasoby oraz wsparcie ekspertów, a NVIDIA dostęp do innowacyjnych rozwiązań powstających poza korporacyjnymi strukturami.
– Trzeba uczciwie przyznać – skala możliwości, jakie oferuje NVIDIA Inception, jest trudna do opisania. Tego nie da się zmierzyć ani objąć w jednej sesji przeglądania dokumentacji. To nie jest coś, co da się „zobaczyć w jeden wieczór”. Platforma, do której uzyskaliśmy dostęp, oferuje imponujący zakres technologii, narzędzi i materiałów. Z naszej perspektywy to partnerstwo ma charakter dwustronny. NVIDIA zyskuje kontakt z nietuzinkowymi, często bardzo świeżymi rozwiązaniami, jakie potrafią wygenerować startupy. Z kolei młode firmy korzystają z wiedzy, zasobów i prestiżu, którego nie da się wycenić. Startupy działają szybciej – nie są obciążone korporacyjną strukturą, więc ich time-to-market jest znacznie krótszy. To naturalne, że duże organizacje chcą wspierać te najbardziej obiecujące projekty – mówi Matusiak.
Szef semiQa zwraca też uwagę na fakt, że choć analogowe sieci neuronowe, nad którymi pracuje startup, znacząco różnią się od cyfrowych technologii rozwijanych przez NVIDIĘ, to fundament technologiczny oraz podejście do jakości pozostają uniwersalne.
– NVIDIA to dziś bez wątpienia motor rewolucji AI. Ich sprzęt to najwyższa półka w świecie sztucznej inteligencji i uczenia maszynowego – powszechnie stosowany w najbardziej zaawansowanych systemach. A my? My chcemy się uczyć od najlepszych. Nawet jeśli nasze rozwiązania pójdą w trochę innym kierunku, to fundamenty technologiczne i jakość – muszą pozostać bezkompromisowe – zaznacza Tomasz Matusiak.
Udział w NVIDIA Inception to dla semiQa realna szansa na szybszy rozwój technologii oraz zwiększenie rozpoznawalności w międzynarodowym środowisku startupów technologicznych.
SemiQa to nie tylko NVIDIA
Choć flagowym projektem semiQa są analogowe sieci neuronowe rozwijane w partnerstwie z NVIDIA, startup równolegle pracuje nad szeregiem innych, równie ciekawych przedsięwzięć. Jak tłumaczy Tomasz Matusiak zróżnicowanie projektów to świadoma decyzja, wynikająca z chęci zbudowania stabilnego fundamentu technologicznego i biznesowego.
- NVIDIA to tylko jeden z kierunków. Równolegle pracujemy też nad innymi projektami. Jako nowa firma szukamy partnerów, rozmawiamy z potencjalnymi inwestorami, ale przede wszystkim mamy bardzo dużo pomysłów. To nie jest tak, że stawiamy wszystko na jedną kartę. Nasze analogowe sieci neuronowe to projekt z pogranicza badań i rozwoju – ambitny, ale też obarczony sporym ryzykiem, jak to w startupach bywa. Dlatego wyodrębniliśmy kilka różnych strumieni tematycznych i pracujemy także nad innymi rozwiązaniami - mówi Matusiak.
Paweł Sitarz dodaje, że jednym z takich projektów jest sterownik wyświetlaczy micro-LED. To rozwiązanie ma realną szansę na wdrożenie komercyjne już w perspektywie najbliższych 6–12 miesięcy.
- Nie ukrywamy, że rozwój analogowych sieci neuronowych to znacznie dłuższy proces. To projekt wymagający kilku lat intensywnych prac badawczo-rozwojowych, zanim osiągnie etap w pełni funkcjonalnego produktu. . Dlatego równolegle szukamy nisz, w które możemy wejść wcześniej – rozwiązań mniej ryzykownych, ale dających konkretne efekty w krótszym czasie – wyjaśnia Sitarz.
- Ja bym to ujął może nieco bardziej dyplomatycznie. Rozwój analogowych sieci neurononowych to klasyczna ścieżka startupowa. Wymaga dużych inwestycji w moce przerobowe i długiego horyzontu zwrotu. Ale jednocześnie daje potencjał na naprawdę duży wzrost w przyszłości. Z kolei projekt sterownika microLED jest znacznie bliżej rynku i jego obecnych potrzeb. Już częściowo go zrealizowaliśmy, a pierwsze produkty staramy się wprowadzić do sprzedaży. I właśnie dzięki takim projektom chcemy zbudować solidną podstawę finansową, która pozwoli nam rozwijać bardziej ambitne i długoterminowe pomysły. Nie chcemy opierać działalności wyłącznie na pozyskiwaniu finansowania zewnętrznego. Naszym celem nie jest tylko zdobycie rundy inwestycyjnej i spełnianie oczekiwań wysokiej stopy zwrotu. Chcemy, żeby inwestorzy stanowili wsparcie, nie główne źródło utrzymania spółki. Naszym priorytetem jest generowanie własnych przychodów ze sprzedaży funkcjonalnych układów, takich jak rozwiązania dla wyświetlaczy microLED - dodaje Matusiak.
Firma angażuje się także w działania edukacyjne i współpracę z sektorem akademickim. Jednym z takich projektów był HyperRAM – inicjatywa realizowana wspólnie z innymi specjalistami w formule szkoleniowej. Choć projekt nie miał celu komercyjnego, pozwolił zespołowi semiQa zdobyć cenne doświadczenie.
- Wśród naszych działań znajduje się też szereg projektów pobocznych, które pokazują, jak szerokie są nasze kompetencje. Jednym z nich był projekt HyperRAM – zrealizowany wspólnie z kolegami, w formule szkoleniowej. Choć nie był to projekt komercyjny, odegrał ważną rolę w budowaniu naszych kompetencji - zaznacza Paweł Sitarz.
- Współpracujemy z polskimi uczelniami, wspierając studentów przy realizacji prac inżynierskich. Jednemu z nich udało się – z naszą pomocą – doprowadzić swój projekt aż do etapu fizycznego wykonania chipu. Co ważne, został on zaprojektowany przy użyciu bezpłatnych narzędzi open source i wyprodukowany bezkosztowo, co samo w sobie stanowi rzadkość. Tego typu doświadczenie – kiedy student może zaprojektować układ, przeprowadzić symulacje, a po kilku miesiącach trzymać w ręku fizyczny chip – to bezcenne uzupełnienie edukacji – dodaje Sitarz.
Plany semiQa: Komercjalizacja i wzrost
W perspektywie najbliższych dwóch–trzech lat semiQa stawia na szybkie wprowadzenie na rynek swoich pierwszych produktów. Kluczową rolę odegra tu sterownik do wyświetlaczy micro-LED, który według założycieli startupu może zapewnić firmie stabilne finansowanie rozwoju.
– Naszym priorytetem jest szybka komercjalizacja rozwiązań o krótszym cyklu wdrożeniowym. Sterownik micro-LED pozwoli nam osiągnąć finansowy „bootstrapping” i zapewni środki potrzebne do rozwijania bardziej ambitnych projektów – mówi Tomasz Matusiak.
Równolegle strategicznym celem pozostaje rozwój flagowej technologii semiQa – analogowej sieci neuronowej. Projekt ten charakteryzuje się dużym potencjałem, ale wymaga znaczących nakładów finansowych oraz czasu.
– Analogowa sieć neuronowa to projekt wymagający kompleksowej walidacji, dogłębnych badań oraz znacznych nakładów finansowych. Jednak widzimy realne pole do jego zastosowań. Naszą strategią jest więc zbudowanie solidnych fundamentów, które pozwolą nam realizować ten projekt w kolejnych latach. Komercjalizacja mniejszych produktów zapewni nam wewnętrzne finansowanie, natomiast współpraca z funduszami VC będzie wsparciem, a nie podstawą działalności – podkreśla Matusiak.
Jak założyciele semiQa widzą przyszłość swojej firmy? Ich wizja jest jasna i ambitna. Za pięć lat startup ma być dojrzałą organizacją, w której pracuje około trzydziestu specjalistów.
– Chcemy przejść cały cykl komercjalizacji. Jesteśmy świadomi, że popełnimy błędy, ale najważniejsze, by wyciągnąć z nich wnioski. Widzę nas jako świetny zespół, który każdego dnia tworzy technologie poprawiające życie, rozwiązujące konkretne problemy i upraszczające rzeczywistość – tłumaczy CEO startupu.
Założyciele semiQa chcą również kontynuować współpracę ze środowiskiem akademickim, wspierając młodych inżynierów i pomagając im urzeczywistniać własne projekty.
– Chcielibyśmy, żeby semiQa stała się częścią pierwszej fali polskich startupów Deep Tech. Pragniemy przecierać szlaki dla innych, aby ambitne i odważne projekty mogły z łatwością przejść drogę od pomysłu po produktyfikację i komercjalizację. Chcemy, by kolejnym falom, kolejnym firmom było łatwiej niż nam – podsumowuje Paweł Sitarz.