Premium
article miniature

Automatyzacja produkcji wiązek: tylko szeroka perspektywa ma sens

Polska branża produkcji wiązek przeżywa w ostatnich latach wyraźną transformację. O zmianach w tym sektorze oraz o tym, jak jego firma się do nich dostosowuje, opowiada Tomasz Pawłowski z Evoltec.

Rynek się zmienia

W ostatnich latach z firm zajmujących się wielkoseryjnym montażem wiązek, pracujących w przeważającej części na potrzeby przemysłu motoryzacyjnego, płyną bardzo zróżnicowane sygnały: od przenosin w tańsze lokalizacje po rozpoczęcie nowych projektów. Z jednej strony zlecenia z Polski uciekają do krajów o tańszej sile roboczej, takich jak Ukraina, Rumunia, Albania czy Serbia. Z drugiej strony, wielu producentów przenosi produkcję z Ukrainy. Ciekawym zjawiskiem jest stosunkowo nowa rola polskich zakładów, funkcjonujących jako centra wdrożeniowe, przygotowujące projekty do dalszego transferu do lokalizacji o mniejszych kosztach, co świadczy o wysokim poziomie kompetencji polskich zakładów. W jakim więc kierunku pójdzie sektor wielkoskalowych producentów wiązek w Polsce?

Źródło: money.pl

— Najważniejszym czynnikiem jest fakt, iż wielkoskalowi producenci wiązek zatrudniają setki, a nawet tysiące osób. W obliczu błyskawicznego wzrostu płac w Polsce konkurencyjność cenowa operacji stricte montażowych jest ograniczona. Z biegiem lat utraciliśmy też atut bliskości geograficznej, w obecnych czasach transport jest znacznie bardziej dostępny i tańszy. Z drugiej strony, Polska wciąż jest atrakcyjną lokalizacją, wyróżnia nas bowiem jakość pracy i wysokie kompetencje — mówi Tomasz Pawłowski, CEO Evoltec.

— W efekcie tych zmian, również i do nas płyną bardzo zróżnicowane sygnały ze strony producentów wiązek dla motoryzacji. Część sygnalizuje jedynie stagnację i zachowanie obecnej skali działalności, jednak część z nich szykuje kolejne etapy rozwoju. Jedna z kluczowych dla rodzimego rynku korporacji jasno deklaruje, że stawia na Polskę, Litwę i Serbię, a pewna amerykańska firma ostatnio dokonała sporych inwestycji. Nie należy się jednak spodziewać intensywnego rozwoju tego segmentu rynku, czeka nas raczej utrzymanie zasobów i utrzymanie w Polsce bardziej niszowych, wymagających produktów.

Samochody elektryczne mają ostatnio słabą prasę, czego przykładem może być tymczasowe wstrzymanie produkcji elektrycznych modeli VW na jesieni ubiegłego roku. — W swoich projektach nie widzimy szczególnego ożywienia w projektach dotyczących wiązek wysokonapięciowych dla pojazdów elektrycznych. Zgodnie z zapowiedziami, tego typu produkcję dla Volvo i VW rozwija Aptiv, jednak wciąż stanowi to niewielki procent realizowanych przez Evoltec projektów, które skupiają się raczej na automatyzacji tradycyjnych wiązek. Owszem, wciąż jest to obiecująca perspektywa, ale jeszcze nie dziś.

Świetnie czują się w Polsce wiązkownie o bardziej specjalizowanym przekroju produkcji, wytwarzające wiązki w mniejszych wolumenach i o większym miksie. Bowe, Turck, Habia Kable czy Volex dorobiły się w ostatnich latach nowych siedzib, błyskawicznie rozwija się Phoenix Contact e-Mobility.

— Do grupy firm, których kluczowym biznesem jest produkcja wiązek na zlecenie, należy dodać liczną grupę producentów urządzeń, produkujących w sporej skali wiązki na własne potrzeby. Za przykłady mogą posłużyć Famot, Trumpf czy Pronar. Po pandemii koronawirusa obserwujemy wyraźną tendencję tworzenia własnych działów produkcji wiązek, aby zabezpieczyć się przed przerwaniem łańcucha dostaw — mówi Tomasz Pawłowski. — Rynek firm, które zaczynają same poszukiwać takich rozwiązań, jest dla nas szalenie atrakcyjny. O ile w przypadku dużych wiązkowni decyzje często zapadają poza Polską, to praca z tego typu firmami, dopiero budującymi swoje kompetencje, jest dla nas źródłem olbrzymiej satysfakcji. To wśród firm średniej wielkości, z którymi wspólnie przechodzimy niejednokrotnie długą i trudną drogę, widzimy największy potencjał wzrostu.

Automatyzacja: tylko szeroka perspektywa ma sens

— O ile w przypadku wielkich wiązkowni staliśmy się ofiarą wysokich kosztów pracy i masowa produkcja wywędrowała do Maroka czy Tunezji, to z drugiej strony jesteśmy beneficjentem tejże sytuacji. Choć w mniejszym stopniu, wzrost płac wpływa również na rentowność średniej wielkości producentów, gdzie wielokrotnie operacje są wykonywane ręcznie, co z kolei stwarza potencjał dla automatyzacji i uzyskania oszczędności. Obecnie perspektywa redukcji kosztów pracy ręcznej to mocny argument dla automatyzacji.

Automatyzacja to zawsze złożony projekt, wymagający dużych nakładów, ale też uważnych przygotowań. Zastosowane rozwiązanie musi współgrać z całym istniejącym, ekosystemem firmy: - Jeśli przyśpieszymy jedną operację, ale inne etapy wokół pozostaną bez zmian, to oszczędności wynikające z automatyzacji będą iluzoryczne – jasno stawia sprawę szef Evoltec.

Jakie są więc warunki idealnej automatyzacji? — Aby inwestycja się opłaciła, należy przeanalizować dwa kluczowe aspekty: realne potrzeby i ambicje klienta. Jeśli jego potrzeby są proste — na przykład kiedy produkcja wiązek nie jest dla niego kluczowym procesem — to nie powinno się namawiać klienta na wywracanie produkcji do góry nogami, nie ma potrzeby komplikowania sytuacji. Jednak jeżeli klient ma znacznie wyższe wymagania i sygnalizuje dodatkowe potrzeby — jakościowe, wzrost produkcji, elastyczność — to rozwiązanie staje się bardziej złożone. Wówczas problemem zwykle nie jest sam wybór maszyny, a na pierwszy plan wysuwają się inne aspekty. Klient musi odpowiedzieć sobie na szereg kluczowych pytań, takich jak sposób dostarczenia danych do maszyny, czy będzie łatwo komunikowała się z istniejącymi systemami informatycznymi firmy, jaką uzyskamy informację zwrotną i w końcu czy holistyczne rozwiązanie zagwarantuje mu oczekiwany poziom jakości.

— Istnieją też dalej idące aspekty analizy wykonywanej przed automatyzacją. Dobrym przykładem jest pytanie, czy proponowane rozwiązanie będzie wymagało zmiany samego projektu wiązki, co zawsze wiąże się z koniecznością pozyskania zgody od klienta. Sam budżet ma tak naprawdę marginalne znaczenie, bo inwestycja zwraca się poprzez obniżkę kosztów pracy, jest to tylko kwestia odpowiedniego finansowania inwestycji, w czym też pomagamy klientowi.

Rynek się zmienił i my też

Połączenie się firm Schleuniger oraz Komax to dość niecodzienna sytuacja, dotyczy bowiem dwóch liderów rynku. Naturalnym pytaniem w tej sytuacji jest pokrywanie się oferty obu producentów i kanibalizacja sprzedaży: — To była moja największa obawa, jednak po wzajemnym poznaniu okazało się, że oferty dobrze się uzupełniają. W pewnych grupach maszyn — w szczególności myślę tu o maszynach stanowiskowych — Schleuniger ma bardzo duże kompetencje, a zdolności adaptacji do wymagań klienta sięgają znacznie dalej poza granicę, gdzie kończą się możliwości Komaxa. Z drugiej strony, w przypadku zaawansowanych systemów automatyzacji, rozwiązań specjalnych czy dodatkowych wymagań klienta, lepiej sprawdza się oferta Komax. Dowodem na to jest fakt, że ani KabelTech, ani Evoltec nie odczuły żadnego spadku zamówień, wręcz przeciwnie, obserwujemy wzrost sprzedaży. 

Postępuje też integracja obu firm, choć jej efekty na chwilę obecną nie są jeszcze widoczne z perspektywy klienta. Chodzi tu głównie o digitalizację operacji, nakierowaną na umożliwienie obsługi znacznie szerszego portfolio produktów. — Jako dwie organizacje mamy różne, często komplementarne kompetencje i doświadczenia. W obu firmach mamy osoby pracujące z nami po kilkanaście lat, znające historię konkretnych projektów. Stopniowo się poznajemy poprzez wspólne serwisy czy wyjazdy do klienta – mówi o procesie integracji obu firm Tomasz Pawłowski. 

— W dalszym ciągu naszym core businessem pozostaje produkcja wiązek, jednak widzę potrzebę realizacji coraz bardziej kompleksowej automatyzacji produkcji. Istnieje wiele operacji realizowanych wokół samej maszyny – podawanie, obiór, przekazanie produktu na dalszy etap – wymagające szerszego spojrzenia i przykładowo systemu zawierającego ramię robotyczne. W tym właśnie zakresie chcemy budować swoją wartość i widzę coraz większy potencjał w rozwiązaniach specjalnych.