Polska przestaje być tylko klientem. Chce budować europejską potęgę zbrojeniową
Polska zbrojeniówka wchodzi w nową fazę rozwoju. Rząd odchodzi od myślenia o branży wyłącznie w kategoriach krajowych potrzeb. Rozważa wykup zagranicznych zakładów, chce budować wspólne projekty z największymi koncernami i zwiększać krajowe moce produkcyjne. Wszystko po to, by Polska stała się znaczącym producentem i eksporterem uzbrojenia.
Podsekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych, Konrad Gołota, w rozmowie z Defence24 przyznał, że na biurko resortu trafiają oferty dotyczące repolonizacji zakładów zbrojeniowych. Dotyczy to zarówno fabryk działających za granicą, jak i tych zlokalizowanych w kraju, ale należących do zagranicznych właścicieli.
Przedstawiciel MAP zaznacza, że państwo nie planuje przejmować zakładów wymagających głębokiej restrukturyzacji lub generujących nadmierne ryzyko. Podkreśla, że liczy się jedynie potencjał realnego zwiększenia krajowych mocy produkcyjnych – to one stają się dziś kluczowe. Część polskich firm ma już zapewnioną pracę nawet do 2030 roku. Bez nowych linii, akwizycji lub strategicznych partnerstw nie będzie możliwe uczestnictwo w dużych unijnych programach czy wspólnych zamówieniach.
- Takie rozmowy się pojawiają, składane są nam różne oferty. Tylko po pierwsze, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy w danym konkretnym, jednostkowym przypadku to jest interes nasz, czy potencjalnego sprzedającego, który chciałby się pozbyć jakiegoś kłopotu, czy niedogodności. [...] Dzisiaj nasz przemysł obronny jest ustawiony na realizację przede wszystkim potrzeb Sił Zbrojnych. W niektórych przypadkach już wiemy, że do 2030 roku mamy zakontraktowaną pracę, więc jeżeli mamy też oferować coś na wspólne zakupy, to musimy zwiększać nasze zdolności produkcyjne. Alternatywnie, możemy nabyć dodatkowo zakłady, które pozwolą nam, zmieniając i uzupełniając ich możliwości, zwiększyć produkcję. Potwierdzam więc, że są propozycje repolonizacji zakładów zbrojeniówki. Będziemy o nich jednak rozmawiać tylko wtedy, jeżeli będą korzystne z punktu widzenia kupującego, czyli państwa, a nie sprzedającego. Dzisiaj nie mam takiej pewności.
SAFE: unijne miliardy, które mogą wywrócić rynek do góry nogami
Głównym motorem zmian jest program SAFE – ogromny, wart blisko 200 mld PLN, europejski fundusz mający wzmocnić zdolności obronne krajów członkowskich. Zamiast przeznaczać te środki na szybkie zakupy gotowego sprzętu za granicą, polski rząd chce wykorzystać je do budowy własnych kompetencji.
W praktyce oznacza to rozbudowywanie fabryk, modernizację parków maszynowych, inwestycje w technologie, a także potencjalne przejęcia. Polska prowadzi już rozmowy z Francją, Niemcami, Włochami, Wielką Brytanią i Szwecją. Najważniejsze negocjacje toczą się jednak ze Stanami Zjednoczonymi.
Lockheed Martin przedstawił polskiej stronie kilka propozycji współpracy - od transferu technologii po uruchomienie produkcji rakiet do systemu HIMARS. Z Boeingiem omawiane jest rozwinięcie zaplecza serwisowego dla śmigłowców AH-64 Apache i czołgów M1 Abrams. W planach jest również objęcie obsługą silników – w tym turbin gazowych – co ma budować unikatowe kompetencje w regionie.
Trwają również prace koncepcyjne nad wspólnymi projektami rakietowymi z Anduril Industries. Polska Grupa Zbrojeniowa podpisała niedawno porozumienie z tą dynamicznie rosnącą firmą, a MAP zapowiada kolejne spotkania w USA, które mają przesądzić o zakresie i harmonogramach przedsięwzięć.
Rząd chce, by Polska stała się się centrum produkcyjno–serwisowym dla amerykańskiego sprzętu użytkowanego w Europie.
- Otrzymałem od Lockheed Martin kilka propozycji. Powiem więcej – jest kilka ciekawych projektów w domenie rakietowej, do realizacji we współpracy z Amerykanami. Na razie jednak nie mogę mówić o szczegółach. Będę uczestniczył w rozmowach z Lockheed Martinem i innymi firmami, w tym Andurilem, z którym niedawno porozumienie podpisała Polska Grupa Zbrojeniowa, za około miesiąc w Stanach Zjednoczonych. [...] Chcemy, by Polska była centrum serwisu, ale i produkcji amerykańskiego sprzętu – np. rakietowego, nie tylko dla Sił Zbrojnych RP, ale i dla państw sojuszniczych w regionie.
Piorun – modelowy przykład polskiego sukcesu
Program Piorun stał się symbolem zmian w polskiej zbrojeniówce. Obecnie produkcja wynosi 1200–1300 pocisków rocznie, a w budowie jest druga linia, która pozwoli zwiększyć zdolności do ponad 2000 sztuk rocznie. To tworzy solidny fundament zarówno dla nasycenia krajowych jednostek, jak i dla rozwoju eksportu.
Równolegle w tle trwają prace nad Piorunem 2. Konrad Gołota zapewnia, że projekt nie został wstrzymany – MON jest zainteresowany, a MESKO systematycznie nadrabia zaległości i inwestuje w moce produkcyjne.
- Musimy też pamiętać, że produkcja takich systemów jak Piorun wymaga dużej precyzji, nie da się jej zwiększyć z dnia na dzień, ale i tak produkujemy ich znacznie więcej niż – przykładowo – Amerykanie Stingerów. Co tydzień dostaję też informację o budowie drugiej linii Pioruna, która pozwoli nam zwiększyć produkcję do znacznie ponad dwóch tysięcy pocisków rocznie. I wtedy, w ciągu dwóch lat, będziemy mogli wyjść do produkcji z Piorunem 2 i jednocześnie zwiększyć eksport podstawowej wersji. Piorun jest nadal poszukiwany na rynkach eksportowych.
Polska chce grać w pierwszej lidze
Coraz wyraźniej widać zmianę podejścia: polski przemysł obronny ma wyjść poza rolę wykonawcy zamówień resortu obrony. Jego zadaniem staje się projektowanie, produkcja i serwisowanie sprzętu, który trafi nie tylko do polskich sił zbrojnych, lecz także do odbiorców zagranicznych.
Sugestie o możliwych przejęciach, rozwój lokalnych kompetencji serwisowych, rozmowy o produkcji rakiet dalekiego zasięgu – wszystko to pokazuje, że Polska chce wejść do grona państw, które nie tylko kupują, ale i współtworzą nowoczesne uzbrojenie.
To zmiana jakościowa. Jeśli uda się połączyć unijne finansowanie, amerykańskie partnerstwa i krajowy potencjał technologiczny, Polska rzeczywiście może stać się jednym z filarów europejskiej potęgi zbrojeniowej.
Zapraszamy na TEK.day Wrocław, 19 marca 2026. Zapisz się tutaj!
