Polska
article miniature

Grupa WB sprzedaje, a MON wciąż czeka

Szwecja ogłosiła, że w najnowszym pakiecie pomocowym dla Ukrainy znajdą się drony kupione w Polsce. Chodzi o bezzałogowce produkcji Grupy WB – tej samej, którą polskie wojsko wciąż traktuje z rezerwą.

Szwecja zapowiedziała zakup polskich dronów dla Ukrainy. Minister obrony Pål Jonson nie podał ani ich liczby, ani typu, wiadomo jednak, że będą to systemy Grupy WB – firmy, której technologie od lat sprawdzają się na froncie. Podczas niedawnej wizyty w zakładach koncernu Jonson chwalił polską innowacyjność i podkreślał, że doświadczenia zdobywane w pobliżu pola walki dają naszym inżynierom realną przewagę.

Ukraińska armia od dawna korzysta z dronów FlyEye do rozpoznawania i korygowania ognia artylerii oraz z amunicji krążącej Warmate. Oba systemy wyróżniają się odpornością na zakłócenia elektroniczne i są trudne do zestrzelenia. W 2023 roku Ukraina zamówiła 700 zestawów FlyEye. Polska – jedynie 70.

Armia dronowa istnieje, ale…tylko na papierze

Choć zapowiedzi są ambitne, budowa wojsk dronowych dopiero się zaczyna. Wicepremier i Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz ogłosił utworzenie nowej struktury oraz konieczność masowej produkcji bezzałogowców działających w każdym środowisku operacyjnym – w powietrzu, na lądzie i morzu, a także pod wodą. Problem w tym, że państwowy przemysł obronny nie nadąża za tymi oczekiwaniami.

- Drony i sztuczna inteligencja to absolutny priorytet rozwoju przemysłu zbrojeniowego. Chodzi nie tylko o wojska dronowe, lecz także o stworzenie zdolności do produkcji dronów latających, naziemnych, nawodnych i podwodnych we wszystkich domenach, we wszystkich rodzajach sił zbrojnych, w dziesiątkach, w setkach, w milionach sztuk - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz, cytowany przez portal wnp.pl.

Wojsko zmienia podejście do bezzałogowców – szkoli operatorów, wdraża nowe procedury i planuje budowę dronów bezpośrednio w jednostkach. Pierwszy zespół tego typu działa już w Nowym Glinniku. Prezes Grupy WB zauważa jednak, że same drony budowane przez żołnierzy na podstawie konstrukcji komercyjnych nie wystarczą.

- Drony FVL są przydatne w wielu działaniach, ale nie zastąpią profesjonalnych bezzałogowców wojskowych. Rozwiązania militarne i komercyjne będą się coraz bardziej rozchodziły. Dominacja dronów komercyjnych w wojsku może się szybko skończyć. Środki zagłuszania stają się na tyle powszechne i na tyle silne, że wkrótce staną się bezużyteczne. Nie są chronione układami elektronicznymi, kodowaniem częstotliwości, systemami niskoemisyjnymi lub pasywnymi, tak jak drony produkowane dla wojska - mówi Piotr Wojciechowski.

Programy w zawieszeniu, sprzęt z importu

Polska wciąż nie zrealizowała kluczowych programów dronowych. Projekty Zefir i Gryf – dotyczące bezzałogowców klasy MALE oraz taktycznych dronów średniego zasięgu do zadań rozpoznawczych i uderzeniowych – utknęły na etapie planowania. Program Albatros, przewidziany dla Marynarki Wojennej, został natomiast całkowicie zarzucony.

Większość dronów używanych przez Wojsko Polskie pochodzi z zagranicy. W 2021 roku podpisano kontrakt na 24 tureckie TB2 Bayraktar – cztery zestawy po sześć maszyn. Ich dostawy zakończone zostały w maju roku ubiegłego, a koszt przekroczył 1,7 mld PLN. Na wyposażeniu Sił Zbrojnych RP znajdują się również amerykańskie Scan Eagle, zestawy rozpoznawczych dronów RQ-21A Black Jack oraz kilkadziesiąt Warmate’ów – bezzałogowców uderzeniowych wykorzystywanych przez WOT.

Na wyposażeniu armii znajduje się także 15 zestawów izraelskich dronów Orbiter oraz polskie FlyEye, wykorzystywane m.in. do kierowania ogniem artylerii. Wojsko korzysta także z bardziej nowoczesnych systemów, takich jak miniaturowe Black Hornet 3, drony pionowego startu MayFly, rozpoznawcze NeoX-2, systemy uderzeniowe Gladius oraz taktyczny X-Fronter – przenoszony bezpośrednio na kamizelce żołnierza.

Orlik symbolem porażki. Prywatni producenci wyprzedzają państwowy przemysł

Program Orlik, oparty na bezzałogowcach krótkiego zasięgu oznaczonych symbolem PGZ-19R, od lat pozostaje symbolem opóźnień i chaosu organizacyjnego w państwowym przemyśle zbrojeniowym. Postępowanie w sprawie zakupu tych dronów ruszyło w 2015 roku, ale już rok później zostało unieważnione przez ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.

Procedurę wznowiono dwa lata później. W 2018 roku Agencja Uzbrojenia podpisała z konsorcjum PGZ – w składzie Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 2 i PIT-Radwar – umowę na dostawę ośmiu zestawów bezzałogowców - po pięć platform. Miały służyć do prowadzenia rozpoznania z użyciem głowic optoelektronicznych oraz radarów z syntetyczną aperturą (SAR). Wartość kontraktu wyniosła 789,7 mln PLN, z opcją rozszerzenia zamówienia o kolejne cztery zestawy w latach 2023–2026. Łączny koszt mógł przekroczyć 1 mld PLN.

Dostawy 40 dronów miały nastąpić w 2021 roku, a tymczasem MON do dziś czeka na realizację zamówienia. Projekt stał się przedmiotem dochodzenia służb i prokuratury – m.in. z powodu nieudanej transakcji z holenderską spółką Daedalus.

Tymczasem prywatna Grupa WB dostarcza systemy FlyEye i Warmate głównie odbiorcom zagranicznym. Powstałe bez wsparcia ze strony państwa, cieszą się większym zainteresowaniem za granicą niż w kraju. Mimo podpisania w ubiegłym roku umowy ramowej na 400 zestawów FlyEye, jak dotąd MON zakontraktował zaledwie siedem.

- W prywatnych spółkach działają rekiny niebojące się wyzwań, a w państwowych płotki, płynące najchętniej z prądem - ocenił gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Polska ma potencjał, ale… go nie wykorzystuje

Polska ma największą fabrykę dronów w Unii Europejskiej, ale skala produkcji wciąż nie odpowiada realnym potrzebom. MON szacuje, że liczba wszystkich bezzałogowców powietrznych w Siłach Zbrojnych RP nie przekracza 300 sztuk. Dla porównania – Ukraina planuje w tym roku wyprodukować od 2,5 do 3 milionów dronów.

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zapowiedział budowę kilkunastu „dolin dronowych” bazujących na współpracy polsko-ukraińskiej. Specjaliści podkreślają jednak, że bez dużych zamówień krajowych nie da się zwiększyć mocy produkcyjnych. Deklaracje bez realnych kontraktów to wciąż za mało.

Polska ma największą w Unii Europejskiej fabrykę dronów. Ale to wciąż za mało, nie produkuje ich w wystarczającej skali. Trzeba wyciągnąć wnioski ze współpracy z Ukrainą. Służyć temu ma przyjęty niedawno projekt ustawy Rady Ministrów o ułatwieniach w procesach inwestycyjnych. Trzeba było to zrobić 3 lata temu, ale nareszcie to robimy. Chcielibyśmy, aby w Polsce powstało kilkanaście dolin dronowych opartych na polskich i ukraińskich technologiach - powiedział w rozmowie z tygodnikiem „Polityka” szef polskiego MSZ.

Źródło: wnp.pl

Zapraszamy na TEK.day Gdańsk, 11 września 2025. Zapisz się tutaj!